i nic mi, panie doktorze, nie wychodzi. Otulacz dla córy dwa razy pruty i rzucony na razie w kąt, bo właściwie muszę spruć po raz trzeci połowę, a nie lubię tego okrutnie.
Na otarcie łez wymyśliłam, że zrobię dla niej ten szal .
Niestety, ten również już przeszedł dwukrotne prucie, poza tym włóczka, która od biedy nadawałaby się na niego kolorystycznie, jest stuprocentowym akrylem, okropieństwo- niby miękka, nieskrzypiąca, ale w dotyku żadna przyjemność.
No i tym sposobem utknęłam, najchętniej wrzuciłabym na druty znów jakąś chustę, dla odstresowania, ale wtedy nigdy nie skończę tych UFOków :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz