wtorek, 26 marca 2013

Szału nie ma,

lewy bark i ręka nadal czeka na diagnozę i leczenie, za oknami jak jest- każdy widzi, więc nie ma specjalnie czego pokazywać, trwam w lekkiej hibernacji, niemrawo przygotowując się do świąt i wypatrując wiosny.
Lekki falstart popełniłam, wywieszając przy pierwszych słonecznych dniach, kiedy to wydawało się, że wiosna jest tuż tuż, na drzwiach wejściowo-wyjściowych
wiosenny wianek, dość absurdalnie wyglądający przez kolejne tygodnie śnieżnej zimy.

Z produkcją karczochowych jajeczek nie nadążam, na bieżąco schodzące z taśmy wędrują jako prezenty dla rodziny i znajomych :)


Na szydełku dłubię mozolnie, ale z przyjemnością, kolejną poduchę dla córy, tym razem okrągłą , do kompletu z poprzednimi babcinymi kwadraciakami , które zostały zaakceptowane przez młodzież i wywędrują wkrótce do nowego mieszkanka.



No i czekam- jak wszyscy- na trochę ciepła, tak mi się marzy kawa w ogródku i kwitnące tulipany...