sobota, 27 września 2014

Bardzo ciężkie chwile, które ostatnio przeżywaliśmy,

już na szczęście minęły i jest coraz lepiej, można powoli odetchnąć i wrócić do życia.
A tym samym i do blogusia :)
Na druty wrzucony kolejny szal z zapasów cieniutkiego merino lace, wzór najprostszy z możliwych, żeby było czym zająć ręce, a nie używać specjalnie głowy, sprawdzał się w bardzo stresującym czasie , ale teraz- nudzi mnie okrutnie ! Zapowiada się więc na dłubaninę do wiosny .
Wstawiam więc fotki wcześniej skończonych skarpetek - już prawdopodobnie "podchoinkowych", dla córy - fajnie wyszły i chyba machnę jeszcze podobne dla siostry , bo bardzo jej się podobały, muszę dokupić motek w innych kolorach.
Włóczka niedroga- Alize Superwash, z jednego motka wychodzi para dość długich skarpet- specjalnie zrobiłam takie do wywijania.


To chyba czwarta para zrobionych przeze mnie skarpet , wliczając ubiegłoroczne "prototypy" dla siostrzeńca , i okazuje się, że robótka, do której podchodziłam jak pies do jeża, jest teraz na drugim miejscu w kategorii "to, co tygrysy lubią najbardziej" :)
Pierwsze bezapelacyjnie należy do chust, ale te sobie dawkuję, bo po co komu tyle chust ... No to z bezimiennego cieniowanego moteczka z błyszczącą srebrną nitką zrobiłam sobie "zamiasta"- zamiast chusty, niewielki otulacz, pewnie wkrótce zadebiutuje na mojej szyi, bo jesienne wieczory już chłodnawe, nawet od wczoraj rozpalamy przed nocą kominek. Ale weekendowa pogoda u nas cudna, więc korzystamy z niej i ładujemy osobiste bateryjki słońcem, czego i Wam życzę :)
A tu otulacz , chwilowo dogrzewa krzaczek jałowca :)


A to chyba już ostatnie tegoroczne jesienne ogródkowe róże... Słońce już coraz niżej, a one uparcie zawiązują nowe pąki, więc może zdążą zakwitnąć następne ? Nie miałabym nic przeciwko ciepłej, długiej jesieni :)