wtorek, 31 marca 2015

Bardzo dziękuję za

przemiłe komentarze pod poprzednim postem :)
Mało udzielam się ostatnio w sieci ( na bieżąco z Waszymi blogami jestem tylko i wyłącznie dzięki feedly) , bo trochę wessał mnie real.
Z przygotowań świątecznych to odhaczone na razie mam tylko stroiki i sporządzaną coraz dłuższą listę zakupów.
Ale za to zdążyłam jeszcze pobawić się wieczorami z turniejowym zadaniem  łączenia - powstały dwie małe sukieneczki dla pewnej dziewuszki- mam nadzieję , że będą dobre, a jeśli nie, to łatwo można je dopasować (to wielka zaleta dzianin).
Pierwsza powstała z kolejnej cudownej włóczki : Noro Taiyo : 50% bawełna, 17% wełna, 17% poliamid, 16% jedwab. Grubość typowo skarpetkowa , 210 m w 50 gramach. Zużyłam tych gramów jakieś 60, reszta może kiedyś zamieni się w mały sweterek ( w połączeniu z jakąś inną włóczką).
Włóczka ma podobnie surowy wygląd, jak poprzednio używane przeze mnie Noro Silk Garden Lite- też są w niej jedwabne wyczeski , nierówna grubość , ale  to bardzo podoba mi się w robótce, daje ciekawą fakturę.
W dotyku jest przyjemna, ale i tak zrobiłam sukienkę do noszenia na coś zakładanego pod spód, na okres wiosenno- jesienny.
Najbardziej zachwyca mnie farbowanie tych włóczek- cudne przejścia kolorów, piękne odcienie.
Szkoda tylko, że zdjęcia musiałam zrobić dzisiaj- na dworze szarówka i śnieg, a w domu światła tyle, co kot napłakał.
Sukienka to improwizacja wydziergana na drutach KP 3,25  , z wykończeniem szydełkowym z grubszej ciemnoróżowej bawełny. Niecały motek wystarczył nawet na szydełkowego motylka :)




Druga sukieneczka jest bardziej letnia, znów z niecałego motka błękitnej i paru metrów turkusowej bawełny powstał szydełkiem wydziergany karczek, a dół to fragment mojej bluzki :) Co ciekawe, bluzka będzie w użytkowaniu nadal, tylko trochę zmieni kształt.



Przed świętami pewnie się tu już nie zjawię, więc życzę Wam wszystkim radosnych, spokojnych Świąt Wielkanocnych :)


piątek, 27 marca 2015

Skończona :)

Ufff, wstydu nie będzie, udało mi się skończyć chustę dzierganą wg wzoru Tatiany :)
Chętnie znów z niego skorzystam, tylko wybiorę grubszą nitkę i zrobię więcej powtórzeń 1 części.
Ta za to jest super jako nieduży zamotek pod szyję .






poniedziałek, 23 marca 2015

I znów latam z pustymi taczkami,

bo nie ma czasu załadować :) Blog mchy i pajęczyny porastają, pora co nieco ogarnąć go i zaległości wyprostować.
Tym bardziej, że po weekendzie ledwo się ruszam i na inną aktywność szansa mała, dopóki nie wydobrzeję po sobotnio- niedzielnym amoku.

Ale tak to już bywa, jak od ponad roku po raz pierwszy ma się wolną chatę...

No i wiadro lateksowej, zakupione jesienią :)
Dwa dni machania pędzlami (dwa połamane w ferworze walki !) i przedpokojowa rewolucja prawie zakończona, jeszcze tylko zawoskuję drzwi i umyję podłogi.
Ledwo żyję, ale cieszę się, że wreszcie przestała mnie straszyć  na wejściu brzoskwiniowo- terakotowa norka.
Ciekawa jestem, jak sprawdzi się w praktyce domowej roboty farba kredowa z akrylu , sody i barwnika- malowało się fajnie, zobaczymy, jak będzie się trzymać.
Niestety, reszta chałupy nadal czeka na odgruzowanie, za to na nowiutkim (jeszcze nieukończonym, ale to działka K.) tarasie cieszą oczy bratki, z piwnicy wytargałam i ustawiłam donice z oleandrami- wiosna na całego !
W  pracy też intensywnie, jak to w marcu, więc na dzierganie czasu pozostaje niewiele.
Podczas wyjazdu na urodziny do koleżanki zaczęłam dziergać w pociągu wąską chustę do noszenia jako otulacz- w internecie podobna funkcjonuje jak wzór TGV, moja to raczej TLK- ze względu na szybkość dziergania i środek lokomocji, w którym zaczęła powstawać :)
Źle rozliczyłam oczka i nie wiem, czy nie pójdzie do sprucia i ponownego dziergania... Na razie zostaje taka, jaka jest, po zamotaniu pod szyją błędów nie widać, a nosi się cudnie. No i te kolory... Poszły na nią dwa motki Noro Silk Garden Lite, czyli 250 metrów, użyłam drutów nr 4.
Muszę przyznać, że wełną byłam bardzo zaskoczona- jej skład to 45% jedwab, 45% moher, 10% wełna, oczekiwałam więc "miziaczka"- a ta włóczka jest bardzo zgrzebna, wręcz surowa w wyglądzie, sporo w niej dziwnych "dodatków"- jakieś resztki nitek, kokonów itp., nierówna grubość nitki. Ale jak już do tego się przywyknie i przestanie rozpaczać, to można się w niej zakochać :) Dzianina ma  ciekawą strukturę, w dodatku jest bardzo miła , no i te kolory ... wynagradzają wszystko !
Szkoda, że włóczka jest tak obłędnie droga, bo marzy mi się z niej jakiś sweterek... Ale nawet w promocji 50%, na którą się załapałam, to na sweterek wydałabym majątek. Nic to, trzeba schudnąć do rozmiaru XS, a zaraz włóczki zrobią się bardziej dostępne cenowo ;-)
Zdjęcia mizerne, ale są :



Nadal dziergam chustę w MKal-u , ciekawa jestem, jaki będzie efekt końcowy, bo nawet w nędznym zewłoku zwisającym z drutów da się dopatrzeć ciekawego wzoru, mam nadzieję, zresztą bardzo lubię chusty Tetiany.


Dla rozrywki po machaniu pędzlem z zapasów koralikowych na turniejowe wyzwanie powstały dwie wiosenne "niezapominajkowe"  bransoletki i naszyjnik, będą na prezenty :)



Ufff, z grubsza zaległości blogowe ogarnięte, pora wracać do sprzątania domowej stajni Augiasza...