ale młodzieniec nadal czeka na swoją- miałam mu zrobić czarną, prostą czapkę- worek , chciałam to zrobić ściegiem angielskim, żeby pasowała mu do otulacza, który już ma, ale , niestety, zamiar bardzo rozminął się z rezultatem- w efekcie mam własną, osobistą wielgaśną czapę, którą mogę nosić na parę sposobów i na pewno w niej nie zmarznę, bo zrobiona jest z podwójnej, wełnianej włóczki.
Jakoś tak rozciągnął się ten ścieg angielski, że wyszedł monstrualny beret :)
Nie powiem, żebym była nim szczególnie zachwycona...
Za to czapka dla córy, zrobiona z grubsza wg wzoru WURM , wyszła fajna i twarzowa (choć może na słoiku nie wygląda rewelacyjnie), na pewno powtórzę tę robótkę , nawet melanżowa włóczka (cieplutkie merino z akrylem) nie zeszpeciła wzoru.
Nie pozostaje mi teraz nic innego, jak wrócić do czarnej włóczki i zrobić kolejne podejście do męskiej czapy- uch, jak ja nie lubię robić próbek !
Teraz w modzie są rozciągnięte, wiszące czapki. Właśnie młodzież takie lubi. Ja też zrobiłam za wielką (według mnie) ale córka zabroniła ją przerabiać i nosi taki worek :))))
OdpowiedzUsuńTwoje są idealne - zgodne z trendami :))))
Zgadzam się z przedmówcą;)
OdpowiedzUsuńMacie rację, dziewczyny, ale ta czarna to wyszedł wypisz- wymaluj beret- lotniskowiec i młodzieniec poprosił o wersję bliżej głowy, ale za to dłuższą . Berecisko służy mi , a następną dłubię- tym razem mam wrażenie, że będzie za ciasna... O, losie podły !
OdpowiedzUsuń