niedziela, 13 czerwca 2021

Róże, ach te róże...

 ... aaale najpierw odnalezione w zakurzonych plikach zdjęcia dwóch swetrzysków , zrobionych dawnym-dawno, czyli parę lat temu, kiedy w moim ogródku rósł jeszcze wielki dąb, a blog milczał jak zaklęty. Oba swetry z wzoru still light tunic , noszone ongiś z upodobaniem, a teraz zapomniane w czeluściach szafy.

Nie pruję, bo może wrócą do łask ? Trochę się wyciągnęły, więc mogą robić za sukienki :)



W ogródku kwitną już pierwsze 3 róże, moje wierne od paru lat, każda z innej parafii, ale pod względem kwitnienia niezawodne.
Pierwsza była ta żółta, posadzona przed domem, kupiona jako "parkowa", a ja oczekiwałam, że wyrośnie mała i zwara, jak widywane w parkach niewielkie krzewy. A tu okazało się, że "parkowa" to całkiem coś innego znaczy, że może osiągnąć nawet ponad 2 metry i moja do tego co roku dąży :) Trochę ją stopuję po pierwszym kwitnieniu, ale walczy ze mną dzielnie i kwitnie aż do mrozów. Nawet sama mi się rozmnożyła, myślałam, że obok wyrosła dziczka, ale to ta sama odmiana (nieznana mi). Może teraz, skoro mam drugą, odważę się na radykalne przycięcie starszej, bo od dołu mocno się ogołociła- ale , z drugiej strony, dachy domówi i świerk z sąsiedniego ogródka przeszkadzają w dostępie słońca, więc wyższy krzew ma do niego łatwiejszy dostęp. Ta róża pachnie delikatnie, niestety, ma skłonność do chorób grzybowych i jest dość trudna do przycinania, ze względu na wielkość i pokaźne kolce, ale uwielbiam jej burzę kwiatów w pełni kwitnienia. 
Zdominowała przedogródek, do ubiegłego roku wzdłuż ścieżki rósł tutaj również cudny bukszpanowy szpaler, jednak straciłam go i teraz czekam, czy posadzone zamiast niego lawendy sprawdzą się w tym miejscu. Trochę bliżej jezdni radzą sobie nieźle. Przy różach paprocie, ładnie się komponują, tyle że są bardzo ekspansywne,  przywędrowały od sąsiadki, większość z nich usuwam, ale są szybsze ode mnie . 





Na tym zdjęciu widać już, że po lewej stronie ścieżki , przy podjeździe do garażu, mam posadzone parę krzewów winogronowych (uliczka jest wewnątrzosiedlowa, mało uczęszczana, więc na pewno absorbują mniej spalin, niż położone przy ruchliwych drogach winnice Szampanii).

Winogrona są ciemne i jasne, drobne, ale słodkie i niezawodnie owocujące :) 

Próbowałam posadzić takie z większymi owocami, ale widać nie mam ręki do szlachetności i rarytetów, tylko drobiazg mnie się trzyma . 

Niezgodnie ze sztuką pod krzewami nie mam gołej ziemi czy kamieni, trzymających ciepło- wiosną kwitną cebulowe, potem byliny, panoszy się trzmielina , wyrastają znienacka wszędobylskie naparstnice- nie dla mnie  ogrodowy styl francuski , mimo wcześniejszych bukszpanów i lawend.



Za domem też już zaczynają kwitnąć róże, na siatce czerwona pnąca, ukorzenioną szczepkę której dostałam od mojej pierwszej Teściowej- piękna róża, ogromna już , powtarzająca kwitnienia. Niestety, najlepiej prezentuje się u mojej sąsiadki za płotem :) 

Różę trapią choroby grzybowe (może to trochę moja wina, bo róże nie przepadają za życiem w gęstwinie)  i atakują mszyce, ale chciałabym ją zachować .





Niewątpliwą ulubienicą jest dla mnie pokazywana już poprzednio róża- lubię jej klasyczny kolor, piękny zapach, długie i powtarzane aż do późnej jesieni kwitnienie. Nie imają się jej choroby grzybowe. Róża idealna dla mnie :) I co roku sobie powtarzam , że muszę ją rozmnożyć. 
W zeszłym roku nawet zrobiłam parę sadzonek z moich róż, ale pozostawione w zacisznym i lekko ocienionym miejscu samym sobie nie dały rady upałom, jedna najbardziej uparta się ukorzeniła, ale- oczywiście- zapomniałam, która to była w tej doniczce i zaczekam, aż zakwitnie :) Nie w tym roku, z pewnością.
Trochę ją potarmosiły i przygięły sobotnie ulewy i niedzielny wiatr, ale daje radę.





A na koniec oszukana fotka bodziszków- na żadnej kolor nie jest taki, jak w rzeczywistości, ten drobny to bodziszek krwisty, w realu bardziej zbliżony kolorystycznie do fuksji, a ten większy ma odcień fioletu, choć wolałabym, żeby był tak niebieski, jak na moim monitorze :)







9 komentarzy:

  1. Bardzo widać tę miłość włożoną w rośliny. A róże! Tfu, tfu, jakie szpetne :))) Z dzierganiem, ale na szydełku, to zaś u mnie jest falowo - albo na maksa, albo wcale. Po minionym sezonie przed Bożym Narodzeniem, kiedy wydziergałam kilka bombek na choinkę, których nie udało mi się potem odpowiednio dobrze i trwale usztywnić, cisłam tym wszystkim i nie tknęłam do dziś. Teraz jest sezon na łapanie słońca.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłość niewątpliwie, gorzej z pracą, bo ogródek to dla mnie głównie przyjemność. Stąd niepiękna część użytkowa z małym warzywnikiem (gdzie też misz-masz i gęstwina) i placyk zabaw dla wnuczka, z plastikową piaskownicą- bo praktyczna, ma pokrywę antykocią, zamieniającą się w malutki basenik w razie upału. W pełni lata stanie tam zbyt duży, jak na mój malutki ogródek , basen (3,6 metrowy), który tyle frajdy sprawił nam w ubiegłym roku :) Ja dziergałam dużo, ale depresja wytrąciła mi z ręki druty i szydełko, mam nadzieję, że uda mi się wrócić , bo to była dla mnie wielka przyjemność.

      Usuń
  2. Ale fajny dziki gąszcz! Lubię takie rozwichrzone ogrody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziki gąszcz wychodzi sam z siebie, kiedy masz malutki ogród i wielkie chęci na posadzenie wszystkiego, co ci się podoba :) Gdybym miała takie hektary , jak Ty, to pewnie byłoby mi trudniej. Może dlatego, że u mnie gąszcz w skali mikro, tak lubię wyjeżdżać tam, gdzie przestrzenie- łąki, pola, wzrok może biec daleko.

      Usuń
  3. Nie pruj, nie pruj, świetne tuniko-kiecki, podziw mi oczęta lekko wybałuszył😀.
    Ogródek masz śliczny, że gąszcz i misz-masz, rozwichrzenie i rozmaitość, to tym lepiej, straszna byłaby ogrodowa francuzczyzna przy lesie. A róże przecudne😀

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie pruję, mam jeszcze zapasów na 10 lat dziergania, a wena nadal w lesie. W ogródku codziennie coś nowego zakwita, dziś piwonia i drugi wiciokrzew. Piwonie u mnie wyjątkowo nędznie kwitną, ale mają takie ładne liście, że robią za zieleń ogrodową.

    OdpowiedzUsuń
  5. mój ogród to jeden wielki chaszcz i niech sobie tak. Uwielbiam. Twój ogród bardzo w moim guście, drzewa, kwiaty, pozwolenie na naturalne bycie kształtu i gatunku. W mym guście!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak przeczuwałam , siostro w nieortodoksyjnym podejściu do uporządkowania świata ;-) I niewątpliwie ładniej brzmi "pozwolenie na naturalne bycie kształtu i gatunku" niż bliższe rzeczywistości " nie ogarniam tej kuwety ".

      Usuń
  6. Przepiękne róże. W ogródku znowu podziałasz za parę miesięcy, ale wyciągnięte swetry możesz w zimowe wieczory przerobić na coś nowego. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń