Lekki falstart popełniłam, wywieszając przy pierwszych słonecznych dniach, kiedy to wydawało się, że wiosna jest tuż tuż, na drzwiach wejściowo-wyjściowych
wiosenny wianek, dość absurdalnie wyglądający przez kolejne tygodnie śnieżnej zimy.
Z produkcją karczochowych jajeczek nie nadążam, na bieżąco schodzące z taśmy wędrują jako prezenty dla rodziny i znajomych :)
Na szydełku dłubię mozolnie, ale z przyjemnością, kolejną poduchę dla córy, tym razem okrągłą , do kompletu z poprzednimi babcinymi kwadraciakami , które zostały zaakceptowane przez młodzież i wywędrują wkrótce do nowego mieszkanka.
No i czekam- jak wszyscy- na trochę ciepła, tak mi się marzy kawa w ogródku i kwitnące tulipany...