Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poduszki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poduszki. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 3 marca 2016

Bardzo dziękuję za miłe

komentarze na temat mojego Edenu :-)
Pruty nie będzie, noszę go z przyjemnością, owijając się podwójnie i podpinając denerwujące mnie "ogony" agrafkami.
Ponieważ w tym roku również walczę z zapasami włóczek, w celu dopingu i dla przyjemności znów biorę udział w Turnieju Dziewiarskim u Agi- Intensywnie Kreatywnej.
W Lelewelu trzecim jednym z zadań jest wykonanie dowolnej robótki z motywem zwierzęcym , zabawek nie potrzebuję, więc początkowo miałam powtórzyć zrobionego kiedyś szczurka- zakładkę, ale potem wpadła mi w oko ściereczka z motywem kota halloween-cat-dishcloth  Kelly Daniels.
 Ściereczki nie używam, ale łapek do garnków- owszem.
 Znalazłam motek szarej, dość grubej wełny (żeby przez łapki nie parzyło łapek :))) i zabrałam się za dzierganie. A tu- zonk ! Wychodzi mi łapa, nie łapka... Szybka zmiana planów- będzie poduszka . Tych, jak wiadomo, nigdy za wiele...
Motek z ledwością wystarczył na przód, nawet na 2 rzędy zabrakło, stąd 1 rząd ramki z ciemniejszej wełny.
Z lenistwa, żeby nie trzeba było szyć, tył zrobiłam szydełkiem z 2 motków szarości, znów kombinując jak koń pod górkę- wełna była dość cienka, więc robiłam samymi półsłupkami bez narzutu, łącząc od razu tył z gotowym przodem. Zaczęłam od jasnoszarej, a jak okazało się, że ubywa jej w zastraszającym tempie, znalazłam w pudłach i dołączyłam również ciemną , robiąc cieńsze i grubsze paski.
O dziwo, w gotowej poduszce wygląda to tak, jakby układ kolorów , wzorów i faktur był zaplanowany i przemyślany , a nie stanowił wypadkowej lenistwa i improwizacji :-)
Tyle tylko, że na drutach i z szyciem zrobiłabym tył w jeden wieczór, a idąc na łatwiznę i ulegając lenistwu- dziubałam trzy !



środa, 25 lutego 2015

Nadrabianie zaległości...

Badzo dziękuję za komentarze pod poprzednim postem, ale- niestety- zdjęć z imprezki nie będzie- jakoś nikt z uczesników nie zapragnął sławy internetowej :) Było super !
Wrzucę tyko zdjęcie uplecionego naszyjnika- z powodu "bizantyjskości" materiału sukni, którą założyłam, naszyjnik był już prościutki i tylko dopasowałam go kolorystycznie- o dziwo, wszystkie kolory użytych koralików czekały na swój moment w pudełku :)

Z frontu turniejowego TD2015 :
powstała tym razem prostsza od poprzednich poszewka na poduchę , wydziergana ze starożytnej, bardzo miłej w dotyku i mającej dość oryginalną strukturę (wygląda jak spleciony z cieniutkich nitek sznurek) 100 % wełny. Nie miałam pojęcia, jak tę wełnę spożytkować, a okazuje się, że całkiem nieźle prezentuje się w takiej formie. Muszę tylko dokupić nowe wypełnienie, bo poducha trochę za plaskata jest :)
Druga poducha do kompletu jest w planach…
I jeszcze wzór – darmowy i prosty w wykonaniu cabled pillows. Jak zwykle zmieniłam sposób wykonania – zrobiłam poszewkę w 1 kawałku i zszyłam boki, z tyłu jest zapinana na guziki.


Dwa w jednym - mężne i zaplecione wyzwanie zrealizowane w postaci czapki z fantastycznej włóczki- malabrigo rios (niestety, nie z zapasów... ale musiałam pójść w koszta, bo mojego K., jak twierdzi, wszystkie inne włóczki gryzą !) Wzór płatny Johnathan, ale warto zainwestować- dobrze rozpisany i rozrysowany.
Jako komplet do czapki zrobiłam wreszcie od dawna czekający w kolejce otulacz- bandana cowl .
Nie dziwię się już, że to jeden z najpopularniejszych wzorów - nie dość, że darmowy, to jeszcze dzierga się świetnie i doskonale się  nosi. Z pewnością do niego wrócę !
Obdarowany bardzo zadowolony i chyba nie kłamie- komplet już jest w stałym użytkowaniu :)
Na zdjęciu komplet wygląda ciut przyduży, bo musiałam umieścić go na Chudej- K. również obawia się sławy internetowej i pilnie chroni swój wizerunek :)
Na drutach jeszcze drobiazg z motywem owieczek- też na Turniej , Szalony Pled chwilowo leżakuje, robię też chustę - nie wiadomo jaką, bo zgłosiłam się na Mystery KAL u Tetiany   - trzymajcie kciuki, żebym nie poległa i wstydu nie było , bo to pierwsza moja taka zabawa :)

niedziela, 18 stycznia 2015

Ukończone, obfotografowane, zaliczone

Jest druga z zaplanowanych trzech dzierganych poduszek – zdopingowana przez Agę , która podpowiedziała stronę na Pintereście z wzorami poduch, zdecydowałam się na tę : http://www.canadianliving.com/crafts/knitting/how_to_knit_an_aran_pillow_with_a_celtic_design.php
Ponieważ w tym roku mam mocne postanowienie rozprawienia się z chomikowanymi kłębkami i motkami, sięgnęłam do pudła i z 3 motków Schachenmayr Nomotta Uniwersa (65% merino, 45% polyacryl ) wydziergałam tę poduchę.
Jedyna zmiana w stosunku do projektu to zastąpienie na bokach i tyle poduszki dżerseju prawego ściegiem podwójnym ryżowym i zrobienie poduchy w 1 kawałku – z szyciem boków, bo w tym ściegu szew trochę ginie i, moim zdaniem, wygląda lepiej.
Jak zwykle zrobiłam błąd w warkoczu- powiedzmy, że to taki mój "znak firmowy" i świadczy o tym, że poducha jest ręcznie robiona, a nie wyszła spod maszyny dziewiarskiej :)


Zdjęcie dość marne, ale za oknem u mnie dzisiaj mgła i światła tyle, co kot napłakał .

I jeszcze jedna praca w bieli- tym razem uniwersalny koszyczek z paskudnego akrylu no name – kształt podejrzany gdzieś w sieci. Umordowałam się okrutnie, bo akryl puchaty i bardzo luźno skręcony, więc żeby koszyczek trzymał kształt , musiałam wziąć dość cienkie szydełko. Ale efekt mnie zadowala, kto wie, może pozostałe dwa motki paskudnika też zamienią się w koszyczki...
To zielone za oknem to zima A.D.2015 na zachodzie Polski- lubięto :)

A na druty wskoczyło 120 oczek- będzie biała zimowa czapka.
 





czwartek, 15 stycznia 2015

Całkiem nieźle udaje mi się

realizować tegoroczne dziewiarskie postanowienie- zabrać się za poupychane wszędzie motki i kłębki,  kupowane kiedyś bez ładu i składu, i spróbować je przerobić na coś użytecznego.
Niestety, kupując je 2-3 lata temu (kiedy przypomniałam sobie, że istnieje coś takiego jak druty i szydełko i w zamierzchłych czasach je lubiłam :) , nie miałam pojęcia, jak zmienił się świat włóczek , a że motki były z demobilu, to i sporo z nich nie jest nadzwyczajnej jakości.
Dlatego turniej IK spadł mi jak z nieba - zmobilizował mnie do wyciągnięcia pudeł i zabrania się za zapasy z zapasami :)
Zaczęłam więc dziergać  :
-otulacz , o którym wspominałam w poprzednim poście i mam zamiar do niego  zrobić jeszcze czapkę,
- koszyczek z puchatego akrylu, który wydawał mi się cudem świata, a jest tak luźno skręcony, że do niczego w zasadzie się nie nadaje,
- poduszkę do kompletu, który miał się składać z trzech, a na jednej razemrobionej na razie się skończyło,
- pled z kolorowych , kompletnie "od czapy" uzbieranych motków.
Muszę przyznać, że szalony pled robi mi się najprzyjemniej :)

Mam nadzieję, że nie powiększą grona UFOków i w weekend pochwalę się jakimś skończonymi robótkami, jestem na dobrej drodze.




środa, 22 października 2014

Żeby nie zanudzić się przy dzierganiu

szaliczkowej cienizny, skusiłam się na razempoduchowanie u IK .
Zamiar powzięłam chwalebny - zużytkowania drobnej części zapasów z zamierzchłych czasów, kiedy to kupowałam włóczki bez ładu i składu, "na zaś" - bo była okazja :)
Na poduchę przeznaczyłam szary akryl , narzuciłam 164 oczka i się zaczęło ! Najpierw szło mi mozolnie, myślałam, że wiosna mnie zastanie przy dłubaniu zimowej poduchy... W dodatku zaraz na początku zrobiłam błąd w przekładaniu oczek środkowego warkocza i zorientowałam się w 1/3 poduchy- na prucie jednak nie zdecydowałam się. W gotowej robótce nie jest zbyt widoczny, a i do doskonałości pretensji nie mam... Bardziej widoczny jest błąd popełniony przy robieniu spodniej listwy zapięcia, ale kto będzie zaglądał pod spód poduchy i tropił niedoskonałości ? Ja jestem zadowolona i tego będę się trzymać.
Poducha bardzo mi się podoba, dzięki prowadzeniu za rączkę przez Agę warkocze okazały się nie takie straszne, jak mi się niedawno jeszcze wydawało, więc z pewnością powstanie jeszcze jedna , do sypialnianego , zimowego kompletu .
Bardzo dziękuję IK i lecę przekopywać pudła w poszukiwaniu włóczki na Nimfę :)

sobota, 30 sierpnia 2014

O niepięknym taborecie i niedoszłej poduszce...

... będzie ten post, właściwie obrazkowy :)

Był sobie niepiękny, acz pożyteczny wielce taboret :


Były też zapasy niezliczone kolorowej bawełny, która żadnym magicznym sposobem nie chciała sama zamienić się w kolorowe poduchy.
Trzeba było sięgnąć więc po szydełko, tajemny przepis na african flowers i dłubać, dłubać, dłubać... aż trochę mi się znudziło, a robótki było tylko tyle :


Poduszki musiałyby być przynajmniej dwie...

Żeby nie stworzyć kolejnego UFOka wyciągnęłam więc z kąta niepiękny taborecik i dokończyłam robótkę jako przykrycie dla niego.
Moim nieskromnym zdaniem- wypiękniał :)


Niestety, zapasy bawełny wcale nie wyglądają na specjalnie uszczuplone :)

sobota, 25 stycznia 2014

Pech , panie dzieju, pech...

Jutro wyjeżdżam na szkolenie, droga zajmie ponad 6 godzin w jedną stronę, więc ucieszyłam się, że będę miała furę czasu na wydzierganie komina- otulacza, takiego jak podchoinkowy zielony dla córy , a tu zonk- poczta nie dostarczyła przesyłki z włóczką Himalaya Padisah . Zła jestem okrutnie, bo już wczoraj powinna być u mnie , sprzedawca przysięga się, że wysłał zgodnie z ustaleniami .
No cóż, znalazłam sobie robótkę zastępczą, szkoda tylko, że nie będę miała nowego otulacza na ochronę przed mroziskiem, które przyszło nie wiadomo skąd i nie ma zamiaru zelżeć (choć co ja mogę wiedzieć o mrozie, jak widzę, że na wschodzie Polski macie ponad 20 stopni w minusie !)
Połowę styczniowych wieczorów spędziłam z szydełkiem i kolorową bawełną, i tym sposobem powstały dwie folkowe poduchy dla córy, do rozjaśnienia jej ciemnoczekoladowej sofy i nawiązujące trochę kolorystycznie do podarowanej wcześniej młodzieży lampy.
Zrobiłam tylko przody i przyszyłam do ciemnobrązowych poszewek z polaru, całkiem dobrze się dopasowały.
Bardzo jestem z nich zadowolona :)

sobota, 16 listopada 2013

Siedzę w kątku

i dziubię rządek po rządku :)

Kolejna robótka odstresowująca, zaczęta z dwa tygodnie temu, potem porzucona, ale szczęśliwie ukończona - nie przypuszczałam, że tak mi się z powodu choroby drugi listopadowy weekend przeciągnie.
W zasadzie poza bieganiem po kolejnych lekarzach i trzymaniem w ręku szydełka - a i to nie za długo- nic nie mogłam zrobić.

Do kitu z takim wolnym...

Ale ubranko dla klosza dość sfatygowanej, kupionej z grosze i mającej wywędrować do córy lampy, udało się skończyć. Inspirację znalazłam w sieci, na którymś z robótkowych blogów, niestety, nie pamiętam gdzie.

Mam nadzieję, że skoro wydziergane wcześniej poduszki zostały łaskawie przyjęte, to i z lampą młodzież mnie nie pogoni :)


A teraz wracam do ananasowej chusty i genialnych filmików Intensywnie Kreatywnej. Border już mam, więc jestem dobrej myśli, choć, jak to z ażurowymi chustami, na razie wygląda żałośnie ...

wtorek, 26 marca 2013

Szału nie ma,

lewy bark i ręka nadal czeka na diagnozę i leczenie, za oknami jak jest- każdy widzi, więc nie ma specjalnie czego pokazywać, trwam w lekkiej hibernacji, niemrawo przygotowując się do świąt i wypatrując wiosny.
Lekki falstart popełniłam, wywieszając przy pierwszych słonecznych dniach, kiedy to wydawało się, że wiosna jest tuż tuż, na drzwiach wejściowo-wyjściowych
wiosenny wianek, dość absurdalnie wyglądający przez kolejne tygodnie śnieżnej zimy.

Z produkcją karczochowych jajeczek nie nadążam, na bieżąco schodzące z taśmy wędrują jako prezenty dla rodziny i znajomych :)


Na szydełku dłubię mozolnie, ale z przyjemnością, kolejną poduchę dla córy, tym razem okrągłą , do kompletu z poprzednimi babcinymi kwadraciakami , które zostały zaakceptowane przez młodzież i wywędrują wkrótce do nowego mieszkanka.



No i czekam- jak wszyscy- na trochę ciepła, tak mi się marzy kawa w ogródku i kwitnące tulipany...

piątek, 1 lutego 2013

Wreszcie pojawiła się okazja, żeby

zrobić coś z zachomikowanych motków bawełny. Ponieważ córa zamierza urządzić swój salon w dość babcinym stylu i kolorystyce- brązach z elementami turkusowymi, korzystając z elementów wyposażenia darowanych i z demobilu, zaczęłam kompletować jej "wyprawę" :)
Do zdobycznej , miodowo-brązowej sofy dorabiam poduszki- poszewki uszyję z ciemnoturkusowego kuponu materiału zakupionego w Jysku, a na wierzch zrobiłam szydełkiem babcine kwadraty z bawełny.
Jedna poducha już gotowa, do drugiej muszę uszyć poszewkę.
Jeśli młodzież stwierdzi, że o aż taki vintage jej nie chodziło i poduchami wzgardzi, to chętnie zachowam je dla siebie- do moich babcinych brązów też pasują i fajnie je ożywiają :)