... aaale najpierw odnalezione w zakurzonych plikach zdjęcia dwóch swetrzysków , zrobionych dawnym-dawno, czyli parę lat temu, kiedy w moim ogródku rósł jeszcze wielki dąb, a blog milczał jak zaklęty. Oba swetry z wzoru still light tunic , noszone ongiś z upodobaniem, a teraz zapomniane w czeluściach szafy.
Nie pruję, bo może wrócą do łask ? Trochę się wyciągnęły, więc mogą robić za sukienki :)
W ogródku kwitną już pierwsze 3 róże, moje wierne od paru lat, każda z innej parafii, ale pod względem kwitnienia niezawodne.
Pierwsza była ta żółta, posadzona przed domem, kupiona jako "parkowa", a ja oczekiwałam, że wyrośnie mała i zwara, jak widywane w parkach niewielkie krzewy. A tu okazało się, że "parkowa" to całkiem coś innego znaczy, że może osiągnąć nawet ponad 2 metry i moja do tego co roku dąży :) Trochę ją stopuję po pierwszym kwitnieniu, ale walczy ze mną dzielnie i kwitnie aż do mrozów. Nawet sama mi się rozmnożyła, myślałam, że obok wyrosła dziczka, ale to ta sama odmiana (nieznana mi). Może teraz, skoro mam drugą, odważę się na radykalne przycięcie starszej, bo od dołu mocno się ogołociła- ale , z drugiej strony, dachy domówi i świerk z sąsiedniego ogródka przeszkadzają w dostępie słońca, więc wyższy krzew ma do niego łatwiejszy dostęp. Ta róża pachnie delikatnie, niestety, ma skłonność do chorób grzybowych i jest dość trudna do przycinania, ze względu na wielkość i pokaźne kolce, ale uwielbiam jej burzę kwiatów w pełni kwitnienia.
Zdominowała przedogródek, do ubiegłego roku wzdłuż ścieżki rósł tutaj również cudny bukszpanowy szpaler, jednak straciłam go i teraz czekam, czy posadzone zamiast niego lawendy sprawdzą się w tym miejscu. Trochę bliżej jezdni radzą sobie nieźle. Przy różach paprocie, ładnie się komponują, tyle że są bardzo ekspansywne, przywędrowały od sąsiadki, większość z nich usuwam, ale są szybsze ode mnie .
Na tym zdjęciu widać już, że po lewej stronie ścieżki , przy podjeździe do garażu, mam posadzone parę krzewów winogronowych (uliczka jest wewnątrzosiedlowa, mało uczęszczana, więc na pewno absorbują mniej spalin, niż położone przy ruchliwych drogach winnice Szampanii).
Winogrona są ciemne i jasne, drobne, ale słodkie i niezawodnie owocujące :)
Próbowałam posadzić takie z większymi owocami, ale widać nie mam ręki do szlachetności i rarytetów, tylko drobiazg mnie się trzyma .
Niezgodnie ze sztuką pod krzewami nie mam gołej ziemi czy kamieni, trzymających ciepło- wiosną kwitną cebulowe, potem byliny, panoszy się trzmielina , wyrastają znienacka wszędobylskie naparstnice- nie dla mnie ogrodowy styl francuski , mimo wcześniejszych bukszpanów i lawend.
Za domem też już zaczynają kwitnąć róże, na siatce czerwona pnąca, ukorzenioną szczepkę której dostałam od mojej pierwszej Teściowej- piękna róża, ogromna już , powtarzająca kwitnienia. Niestety, najlepiej prezentuje się u mojej sąsiadki za płotem :)
Różę trapią choroby grzybowe (może to trochę moja wina, bo róże nie przepadają za życiem w gęstwinie) i atakują mszyce, ale chciałabym ją zachować .
Niewątpliwą ulubienicą jest dla mnie pokazywana już poprzednio róża- lubię jej klasyczny kolor, piękny zapach, długie i powtarzane aż do późnej jesieni kwitnienie. Nie imają się jej choroby grzybowe. Róża idealna dla mnie :) I co roku sobie powtarzam , że muszę ją rozmnożyć.
W zeszłym roku nawet zrobiłam parę sadzonek z moich róż, ale pozostawione w zacisznym i lekko ocienionym miejscu samym sobie nie dały rady upałom, jedna najbardziej uparta się ukorzeniła, ale- oczywiście- zapomniałam, która to była w tej doniczce i zaczekam, aż zakwitnie :) Nie w tym roku, z pewnością.
Trochę ją potarmosiły i przygięły sobotnie ulewy i niedzielny wiatr, ale daje radę.
A na koniec oszukana fotka bodziszków- na żadnej kolor nie jest taki, jak w rzeczywistości, ten drobny to bodziszek krwisty, w realu bardziej zbliżony kolorystycznie do fuksji, a ten większy ma odcień fioletu, choć wolałabym, żeby był tak niebieski, jak na moim monitorze :)