Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pokrowiec. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pokrowiec. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 10 stycznia 2016

Na dobry początek nowego roku-

dwie ukończone robótki.
Pierwsza to ciepła chusta, zrobiona dla cioci, której podczas wigilii u mnie zrobiło się trochę chłodno, więc przykryłam jej ramiona jedną z moich chust. Widziałam, że bardzo przypadła jej do gustu, ale ponieważ to była moja ulubiona chusta, nie zdecydowałam się jej podarować. Za to olśniło mnie tuż po świętach- przecież w zapasach mam gdzieś wielki zwój mięciutkiego moheru, z którego zrobiłam już kiedyś szal mamie, a zostało go jeszcze co niemiara. W parę dni powstała prosta, ciepła chusta - mam nadzieję, że cioci się przyda :-)
Chusta najprostsza z możliwych- gładka, z nieregularnymi paskami i szydełkowym brzegiem dla urozmaicenia. Brzeg zaczął mi się wywijać, ale żelazko z gorącą parą dało radę :-)
Niestety, marne światło i umiejętności fotografa nie pozwalają pokazać prawdziwego koloru chusty- to mszysta, przymglona zieleń i paski ciepłej, również zamglonej żółci.

 
Druga robótka powstała szybko, z potrzeby chwili i całkowicie rozminęła się z zamierzeniem :-)

Ponieważ niespodziewanie weszłam na wyższy poziom cywilizacyjny i zostałam posiadaczką pierwszego w życiu "mizianego" telefonu, zapragnęłam mojego - co prawda dość już sfatygowanego- cudusia zabezpieczyć przed dalszą destrukcją .
Miał powstać zwykły pokrowiec z kolorowej bawełny, ale podczas przeglądania zapasów wpadł mi w ręce kłębek orzechowego koloru bawełny z błyszczącymi miedzianymi pęczkami- zupełnie nie miałam na nią do tej pory pomysłu. Wzięłam cienkie szydełko, żeby pokrowiec był sztywny i zaczęłam mozolną dłubaninę. W trakcie dziergania pokrowiec jakiś smutny zaczął mi się wydawać, więc w przypływie weny dodałam paseczki z błyszczącego, złotego poliestru. Po skończeniu wierzchu stwierdziłam jednak, że bardzo ścisłe dzierganie cienkim szydełkiem grubej bawełny to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej, a poza tym obawiałam się, że telefon może mi się wyślizgiwać z takiego opakowania, więc tył postanowiłam wyciąć z grubej, ale miękko wyprawionej skóry z nieużywanej sakiewki. Co prawda, ręczne zszywanie udzierganego wierzchu i grubej skóry spodu też nie było łatwe, ale udało się .
 Jeszcze w ramach szaleństwa i rozpasania dodałam błyszczący guziczek i sznureczek i powstał taki właśnie bizantyjski pokrowiec :-)
Na wiosnę i lato chyba jednak wydziergam też zwykły kolorowy pasiaczek , bizancjum stanowczo bardziej do zimy pasuje.