bo nie ma czasu załadować :) Blog mchy i pajęczyny porastają, pora co nieco ogarnąć go i zaległości wyprostować.
Tym bardziej, że po weekendzie ledwo się ruszam i na inną aktywność szansa mała, dopóki nie wydobrzeję po sobotnio- niedzielnym amoku.
Ale tak to już bywa, jak od ponad roku po raz pierwszy ma się wolną chatę...
No i wiadro lateksowej, zakupione jesienią :)
Dwa dni machania pędzlami (dwa połamane w ferworze walki !) i przedpokojowa rewolucja prawie zakończona, jeszcze tylko zawoskuję drzwi i umyję podłogi.
Ledwo żyję, ale cieszę się, że wreszcie przestała mnie straszyć na wejściu brzoskwiniowo- terakotowa norka.
Ciekawa jestem, jak sprawdzi się w praktyce domowej roboty farba kredowa z akrylu , sody i barwnika- malowało się fajnie, zobaczymy, jak będzie się trzymać.
Niestety, reszta chałupy nadal czeka na odgruzowanie, za to na nowiutkim (jeszcze nieukończonym, ale to działka K.) tarasie cieszą oczy bratki, z piwnicy wytargałam i ustawiłam donice z oleandrami- wiosna na całego !
W pracy też intensywnie, jak to w marcu, więc na dzierganie czasu pozostaje niewiele.
Podczas wyjazdu na urodziny do koleżanki zaczęłam dziergać w pociągu wąską chustę do noszenia jako otulacz- w internecie podobna funkcjonuje jak wzór TGV, moja to raczej TLK- ze względu na szybkość dziergania i środek lokomocji, w którym zaczęła powstawać :)
Źle rozliczyłam oczka i nie wiem, czy nie pójdzie do sprucia i ponownego dziergania... Na razie zostaje taka, jaka jest, po zamotaniu pod szyją błędów nie widać, a nosi się cudnie. No i te kolory... Poszły na nią dwa motki Noro Silk Garden Lite, czyli 250 metrów, użyłam drutów nr 4.
Muszę przyznać, że wełną byłam bardzo zaskoczona- jej skład to 45% jedwab, 45% moher, 10% wełna, oczekiwałam więc "miziaczka"- a ta włóczka jest bardzo zgrzebna, wręcz surowa w wyglądzie, sporo w niej dziwnych "dodatków"- jakieś resztki nitek, kokonów itp., nierówna grubość nitki. Ale jak już do tego się przywyknie i przestanie rozpaczać, to można się w niej zakochać :) Dzianina ma ciekawą strukturę, w dodatku jest bardzo miła , no i te kolory ... wynagradzają wszystko !
Szkoda, że włóczka jest tak obłędnie droga, bo marzy mi się z niej jakiś sweterek... Ale nawet w promocji 50%, na którą się załapałam, to na sweterek wydałabym majątek. Nic to, trzeba schudnąć do rozmiaru XS, a zaraz włóczki zrobią się bardziej dostępne cenowo ;-)
Zdjęcia mizerne, ale są :
Nadal dziergam chustę w MKal-u , ciekawa jestem, jaki będzie efekt końcowy, bo nawet w nędznym zewłoku zwisającym z drutów da się dopatrzeć ciekawego wzoru, mam nadzieję, zresztą bardzo lubię chusty Tetiany.
Dla rozrywki po machaniu pędzlem z zapasów koralikowych na turniejowe wyzwanie powstały dwie wiosenne "niezapominajkowe" bransoletki i naszyjnik, będą na prezenty :)
Ufff, z grubsza zaległości blogowe ogarnięte, pora wracać do sprzątania domowej stajni Augiasza...
Rewelacyjna chusta - przepiękne kolory :-)
OdpowiedzUsuńBransoletki śliczne.
Bardzo jestem ciekawa chusty, którą dziergasz...
Pozdrawiam serdecznie.
Ha, też jestem ciekawa ! Mystery KAL polega na tym, że co tydzień dostajemy fragment schematu do wydziergania, a chusty - poza Autorką- żadna z nas na oczy nie widziała :) Zobaczymy, jak zrobimy.
UsuńJednym słowem wiosna u Ciebie,bo malujesz ,sprzątasz i jeszcze dziergasz w wolnej chwili.Chusta śliczna i cudne kolorki.Czekam na efekt końcowy chusty bo zapowiada się bardzo ciekawie.Miłego dnia i dużo słoneczka.
OdpowiedzUsuńDziękuję , słoneczka dziś faktycznie co niemiara i w dodatku dziś jeden z 26 najpiękniejszych dni w roku- wzięłam sobie dwa dniu urlopu "okolicznościowego"- na okoliczność grzebania w ogródku :) Chustę dziś kończę i blokuję, tylko z ujawnieniem muszę poczekać do 6 kwietnia, bo wtedy kończy się KAL .
Usuń