niedziela, 29 czerwca 2014

Ależ grzebałam się z tym szalem, kolejnym

wykonanym wzorem Sweet Pea Stole z cieniutkiej Merino Lace Austermanna.
Dwa wcześniej wydziergane z tej włóczki szale (klik) (klik) powstawały bez problemów, przy tym zaś ogarnął mnie taki niechciej i kryzys , że - zrobiony w ponad 3/4- przeleżał od świąt wielkanocnych (na które planowałam go zrobić !).
Wreszcie zabrałam się za skończenie, w połowie trzeciego motka stwierdziłam, że chyba już wystarczy, zakończyłam robótkę, zblokowałam i tak sobie myślę, że jednak mogłam wyrobić go do końca ... Nic to, będzie jaki jest, bo na prucie i przedłużanie takiej pajęczynki się nie piszę :)
Włóczka jest tak delikatna, że mogłoby się to skończyć spektakularną katastrofą.
Mimo że wzór tego szala robi się przyjemnie, to jeszcze dwa zakupione kiedyś w przypływie szaleństwa kolory tej wełenki chyba długo ie wskoczą na moje druty...
Mam ochotę na jakieś mniejsze robótki, przy których na efekt nie trzeba czekać dłubiąc blisko 1000 metrów :)
Zdjęcia dość marne, bo rozpadało się po południu i mało światła było, ale dobre i takie "ku pamięci" :


A w deszczowym ogródku pora firletek,funkii,słoneczniczków szorstkich, lilii, lawendy, tawułek, gailardii, malw, tojeści ... I poziomkowe szaleństwo, nie nadążam w tym roku za nimi :)

niedziela, 22 czerwca 2014

Do końca nie byłam pewna,

czy zdążę zrobić tę letnią wersję summita na prezent dla koleżanki. Letnia nie tylko ze względu na kolor, ale i włóczkę , z której powstał- fantastyczną gatunkowo, lejącą i błyszczącą jak jedwab, stuprocentową bawełnę.
Miałam jej 10 motków, szukałam wzoru dla siebie na letni sweterek, ale ponieważ wybierałam się na urodziny przyjaciółki wersja "sweterek dla mnie" przegrała z "szal dla przyjaciółki".
Powstał w cztery wieczory, z czterech motków, na drutach czwórkach :)
Zblokowany jeszcze przed zakończeniem, bo nie byłam pewna, czy wystarczy na długość, obfotografowany tuż przed wyjazdem i spakowany jeszcze lekko wilgotny- najważniejsze jednak, że obdarowanej spodobał się i wyjątkowo podkreśla jej urodę .

środa, 11 czerwca 2014

Powtórzona Gail

ze zgrzebnego jedwabiu - poprzednia trafiła jako prezent dla koleżanki.
Chciałam mieć taką również dla siebie , dokupiłam dwa motki i na urlopie zabrałam się za dzierganie.
Skończyłam wreszcie i mam dość mieszane uczucia- rozpędziłam się trochę i wyrobiłam oba motki, około 600 metrów, więc chusta po wypłukaniu w wodzie ze sporą ilością octu (farbowała jak zaraza) i lekkim zblokowaniu okazała się wielgaśna- a chciałam mieć niewielką do zamotania do białej bluzki ... Z poprzedniej robótki pamiętałam, że słabo się naciągała, nie chciałam też zostawiać niewyrobionych resztek (został z metr włóczki :) , więc trochę mnie poniosło...
Poza tym tak cieniowana włóczka nie nadaje się do ażurowej robótki z konkretnym wzorem, widać tylko maziaje, a wzór ginie.
Ale mimo tych wszystkich zastrzeżeń muszę przyznać, że chusta podoba mi się , jest bardzo przyjemna w dotyku i z pewnością będzie w użyciu, może rozjaśni mi trochę często noszone czernie.
Wyjątkowo niewdzięczna jest w fotografowaniu, księżycowe kolory tak pochłaniają i odbijają światło, że prezentuje się trochę jak bura szmata, ale z kronikarskiego obowiązku i mimo wszystko zdjęcie wrzucam :)

Zdecydowanie lepiej prezentuje się ogródek- parę zdjęć wspominanej wcześniej mojej drugiej ulubionej róży i ogródkowy misz-masz. Cudnie jest, niestety dziś przypomniały sobie o moim zakątku komary i nie pozwoliły celebrować wieczornej lampki schłodzonego wina... A tak mi się marzył wieczór na tarasie, kiedy dogorywałam w piekielnie gorącym biurze (dziś miałam tam pewnie ze trzydzieści stopni, lato, psiakość)! Na szczęście za dwa miesiące przeprowadzka i wreszcie zakosztuję luksusu- latem chłodu , a zimą ciepła :)


niedziela, 1 czerwca 2014

A tak wygląda

wydziergana w czasie urlopu serwetka- bardzo spodobał mi się ten wzór w gazetce i z efektu końcowego też jestem zadowolona . Do końca dziergania zastanawiałam się, czy wystarczy mi kordonka, miałam tylko jeden motek tej grubości, w dodatku bez etykiety i informacji o długości. I znów poszczęściło mi się, został niecały metr nitki :)
Z urlopu przywiozłam też wydzierganą w 3/4 Gail, ale ta jeszcze czeka na dokończenie, więc na razie zaprezentuję tylko serwetkę i jedną z dwóch moich ukochanych róż.
Może jak tu zapiszę, to nie zapomnę, że co roku obiecuję sobie je rozmnożyć ? Już raz jedna z nich mi przemarzła i byłam niepocieszona, na szczęście odbiła i po dwóch latach jest prawie tak piękna, jak wcześniej.


wtorek, 27 maja 2014

Krotki, parudniowy urlop był

mi absolutnie niezbędny, żeby nie rozsypać się całkowicie i faktycznie pomógł mi wyciszyć się i częściowo zresetować. Odludzie na wyspiarskiej wiosce, piękna pustawa popołudniowa plaża -niestety, nawet tak łagodnie i oszczędnie dawkowane słońce wywołało u mnie alergie i musiałam się dość szczelnie zawijać.
Ale i tak było cudnie - ciepło , słonecznie, bez pośpiechu , czas spędzany na tarasie z książką, grami , robotkami ręcznymi, trochę rowerów, spacerów nad morzem- bez pośpiechu, bez kontaktu z pracą (raptem 2 telefony).
Myślę, że bez tych paru dni nie dałabym rady, byłam już na skraju wydolności psychicznej i fizycznej.
Nie oszukujmy się , takiego rowu Mariańskiego nie zasypie się w niecały tydzień, ale daje to szansę dotrwania do następnych dwóch tygodni na przełomie lipca i sierpnia i nadzieję na to , że ponad dwudziesty rok mojej pracy w tej firmie nie będzie ostatnim i nie zakończy się na OIOM-ie, choć mało brakowało. A skoro już jest lepiej i wracam do życia, to równie chętnie wróciłabym do dziergania- popatrzcie, jakie cuda można wygrać tutaj :)

czwartek, 15 maja 2014

Oj, długo mnie tu nie było...

Najpierw znudziło mnie dzierganie ażurowej cienizny, która miała być moim świątecznym szalem, potem nie mogłam się zdecydować, co by tu wydziergać jako przerywnik, więc zabrałam się za książki , a jeszcze później dopadł mnie taki stres pracowy, że nie wiedziałam na jakim świecie żyję.
Więc żeby jakoś się choć trochę odstresować złapałam za szydełko i w ramach debiutu wydziergałam sobie serwetę , pierwszy raz robiłam wzór siatkowy i okazało się, że to bardzo przyjemna robótka.
Nie obeszło się bez paru błędów, ale nie są na tyle widoczne, żebym się nimi przejmowała :)
Trochę mogłaby być większa ta serweta, ale nie mam takiej biegłości, by samodzielnie przeliczyć wzór, więc robiłam zgodnie ze schematem, tyle że grubszym kordonkiem i szydełkiem. Ostatecznie ma 52 x 52 cm , kolor jasnobeżowy, poszły na nią prawie trzy motki doskonałej gatunkowo bawełny merceryzowanej (175 m w 50 g, więc dość grubej), dziergałam szydełkiem bez oznaczonego rozmiaru, ale myślę, że to było jakieś 2- 2,5.
A, swoją drogą, są jakieś miarki do szydełek ? Większość moich nie ma oznaczeń i dobieram je metodą prób i błędów.
A to właśnie mój "odstresowywacz" :


Jeśli ktoś jeszcze nie wpadł na urodziny i rozdawajkę w Biferno, to może trafić tędy :)

sobota, 12 kwietnia 2014

Jakoś z wiekiem

czas się kurczy, zbiega i zachowuje jak sfilcowany sweterek- nijak nie da się rozciągnąć, by wystarczyło go na to, co chcę zrobić.
Coś tam dłubię pomalutku, ale oszałamiających efektów nie ma, grunt to się nie stresować bzdurami i pozwolić sobie smakować przyjemności, a nie tylko dreptać w kieracie obowiązków. Próbuję :)

Parę wiosennych akcentów znalazło swoje miejsce w domu- z resztkowych, folklorystycznych serwetek, po dorobieniu kilku żółtych, powstała dekoracja lampy nad stół w jadalni, fajnie dopasowała się do kolorowego bieżnika.

Wydziergane przy okazji robienia serwetki serduszka i ubiegłoroczne karczochowe jajka wylądowały tym razem na kuchennym wianuszku i świeczniku.

Kokoszka dostała nowe jajka do pilnowania :

Wreszcie doczekał się wykończenia wyciągnięty z dna szafy UFOk- miała to być zrobiona z kolorowych resztek poduszka wg tego wzoru , ale źle go rozczytałam i ponieważ zaczęła za bardzo falować, skazana została na wygnanie do szafy. Ulitowałam się nad nią teraz, dorobiłam parę rządków i obrzeże i awansowała na pokrycie okrągłego stołka . Niestety, po zamontowaniu okazało się, że jasne nóżki wyglądają rachitycznie i nieproporcjonalnie, więc jeszcze one pójdą do wymiany, ale i tak się cieszę, że jeden UFOk zniknął :)

A teraz zmykam do roboty, bo wiosenny ogród i parapetowe plantacje czekają.